Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Menedżer kina w Wieluniu: Ciągle szukamy kompromisów, by sprostać oczekiwaniom widzów [WYWIAD]

Redakcja
Zbyszek Rybczyński
- Filmy, które mają dużą wartość artystyczną, będziemy wyświetlać bez względu na to, czy w sali będzie 200 czy 20 osób - mówi Jacek Olejnik, menedżer Kinoteatru Syrena w Wieluniu. Niedawno minęło pół roku od reaktywacji kina

Czy w kinie będzie grany film X,Y? Takimi pytaniami zasypują cię widzowie. Jak do tego podchodzisz?
Coraz częściej nasi widzowie pytają nie, czy będzie dany film, tylko kiedy będzie. Oczywiście nie jesteśmy w stanie - nawet gdybyśmy mieli drugą salę kinową - wyświetlić wszystkiego w terminach, których oczekują widzowie. Natomiast dobrze, że takie pytania padają. Wsłuchujemy się, co widzowie do nas mówią. Kino należy do miasta i ma służyć wielunianom. Nie tylko mnie, ale wszystkim pracownikom kina, jest strasznie przykro, że nie jesteśmy w stanie zaspokoić wszystkich kinowych potrzeb wielunian. Niektóre życzenia naprawdę chcielibyśmy spełnić, ale to wiązałoby się z wieloma wyrzeczeniami.

W kinie z jedną salą dobór filmów musi być niemałym wyzwaniem.
Ciągle szukamy kompromisów, żeby zapewnić różnorodność repertuaru. I myślę, że większość wielunian może być zadowolona, co pokazują zresztą statystyki kinowe. Generalnie widzów można podzielić na dwie grupy. Jedna jest bardzo słyszalna, która głośno dopomina się filmów dla siebie. I to jest zazwyczaj grupa dość słabo reprezentowana na sali kinowej. Inni nie wyrażają tak głośno swoich oczekiwań, a mimo to w ogromnych ilościach przychodzą na seanse.

Zaczynaliście praktycznie od zera. Kino nie działało w Wieluniu siedem lat, wiele było niewiadomych. Dzisiaj jednak rozmawiamy o kinie jako sprawnie funkcjonującym organizmie. Sukces?

Powody do zadowolenia są naprawdę bardzo duże, tym bardziej że mieliśmy bardzo mało czasu na uruchomienie działalności. Jako pracownicy kina zostaliśmy zatrudnieni i poznaliśmy się 9 października. A już 19 października sprzedawaliśmy bilety, a dwa dni później wyświetlaliśmy pierwsze filmy. Tempo było ekspresowe, pracowaliśmy po kilkanaście godzin dziennie, żeby jak najszybciej ruszyć. Cieszymy się niezmiernie, że to, co zrobiliśmy do tej pory, sprawdza się. Ale jeszcze przed nami ogrom pracy. Myślimy o naprawdę poważnych rzeczach, czyli uruchomieniu programu edukacji filmowej. Ale nie tylko w sali kinowej, ale też m.in. w siedzibie WDK.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Pół roku wieluńskiego kina. Najpopularniejsze filmy w Syrenie [TOP 20]
Czy po tym półroczu można powiedzieć, że kino już okrzepło?
Tak. Współpracujemy już ze wszystkimi dystrybutorami na rynku w Polsce, korzystamy z pełnej oferty. Widząc wyniki wieluńskiego kina, dystrybutorzy zdają sobie sprawę, że jesteśmy dla nich naprawdę poważnym partnerem. Mamy lepszą pozycję negocjacyjną niż na początku działalności. Choć oczywiście nie jesteśmy takim partnerem, jak sieć kin i dlatego też wiele filmów nie jesteśmy w stanie zagrać premierowo na warunkach, które chcielibyśmy zaproponować naszym widzom. Gdybyśmy chcieli mieć premierowo na przykład „Czarną panterę”, to musielibyśmy grać ten film przez dwa tygodnie po dwa razy dziennie. A trwa 2 godz. 20 minut, trudno byłoby zmieścić cokolwiek innego. „Nowe oblicze Greya” premierowo? Dwa tygodnie po trzy seanse dziennie i trzeci tydzień po dwa seanse. Repertuar byłby wypełniony jednym filmem. A nie chodzi przecież o to, żeby widzowie nie mieli żadnej alternatywy.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Ale „Gwiezdne wojny” były grane premierowo i mieliśmy trzy tygodnie z Ostatnim Jedi.
„Gwiezdne wojny” mają niespotykanie szeroką grupę odbiorców - od 10. roku życia do... tak naprawdę nie ma górnej granicy wieku. W takim przypadku możemy przystać na granie filmu premierowo. Natomiast myślę, że nie byłoby to dobrym pomysłem w przypadku filmu takiego jak „Nowe oblicze Greya”, który jest przeznaczony dla dość specyficznej widowni. Poza tym kiedy „Gwiezdne wojny” wchodziły na ekrany, dystrybutorzy nie wprowadzali do kin w tym czasie innych popularnych filmów, które byłyby w stanie przyciągnąć widzów. To celowe działanie.

Nie brakuje mało znanych filmów, na których frekwencja bywa niewielka. Widać, że kontynuujecie tę strategię z żelazną konsekwencją.

Nie chcemy się ograniczać tylko do repertuaru popularnego w rodzaju filmów Patryka Vegi i komedii romantycznych. W naszym repertuarze konsekwentnie będą pojawiać się filmy, których może nie do końca się widzowie spodziewają, ale które warto w kinie zobaczyć. Dotyczy to też filmów starszych. Graliśmy „Dunkierkę” i „Blade Runner 2049” długo po premierze, ponieważ są to zaawansowane technologicznie produkcje, które jeśli oglądać, to nie na telewizorze czy ekranie komputera, tylko w kinie. Daliśmy możliwość docenienia tych wybitnych dzieł we właściwym warunkach.

Nie za dużo gracie filmów dubbingiem? Słychać krytyczne opinie na ten temat.
Osobiście nie jestem fanem dubbingu. Dużo bardziej wolę oglądać w wersji oryginalnej, w której w pełni można docenić grę aktorką, czyli nie tylko tę ciałem, ale też głosem. Natomiast wyniki kinowe, które widzą dystrybutorzy w raportach przesyłanych przez kina, są nieubłagane. Weźmy „Gwiezdne wojny” - na wersję z dubbingiem przyszło u nas ponad dwa razy więcej niż na wersję z napisami. Statystyki nie kłamią. To się wiąże z tym, o czym mówiliśmy wcześniej - są rzesze widzów, których nie widać, nie słychać, a po prostu przychodzą do kina. I wolą dubbing. A my staramy się działać tak, żeby jak największa grupa widzów była zadowolona z naszych działań. Stąd tyle filmów z dubbingiem. Ale niepokoi mnie tendencja, że dystrybutorzy wypuszczają filmy tylko w wersji z dubbingiem. Albo wersję z napisami wyłącznie jako dodatkową, tak jak było w przypadku „Twojego Vincenta” - jeśli chciało się go puścić z napisami, to trzeba było dołożyć dodatkowy seans. Nie było innej możliwości.

Zdarza się, że niektóre filmy powracają na ekran Syreny. Tak było na przykład z „Najlepszym”. Dlaczego?
Graliśmy ten film przez tydzień i przemknął trochę niezauważony. Dopiero później pojawiły się głosy widzów, że nawet nie wiedzieli, że gramy ten film. Dlatego zagraliśmy „Najlepszego” ponownie, a to naprawdę znakomity film. Przy czym jeśli chodzi o „Najlepszego” i „Cudownego chłopaka” z dubbingiem, to sporą część widowni stanowiły grupy szkolne, które przychodzą na seanse przedpołudniowe. I to też jest odpowiedź na pytanie, dlaczego kino działa dopiero od godziny 16. Po pierwsze, nie mamy aż tylu pracowników, żeby kino otwierać od samego rana, a po drugie - i ważniejsze - w godzinach przedpołudniowych mamy mnóstwo seansów dla szkół.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Czy kino na siebie zarabia?
Tak, kino ma świetne wyniki finansowe. Niemniej kultura nie jest dziedziną, która powinna się kierować wyłącznie kategoriami finansowymi....

WIem, dlatego też nie zadałem tego pytania na początku wywiadu. … i filmy, które mają dużą wartość artystyczną, będziemy wyświetlać bez względu na to, czy przyjdzie 200 czy 20 osób. Jako placówka Wieluńskiego Domu Kultury musimy upowszechniać wysoką kulturę, również filmową. Będziemy też organizować pojedyncze pokazy w dyskusyjnym klubie filmowym. Będą przy tej okazji spotkania z gośćmi. Chcemy, by kino było miejscem, do którego nie tylko przychodzi się obejrzeć film, zjeść popcorn i wyjść, ale też podyskutować na ważne tematy, poruszane w filmach.

To będzie się działo w drugiej sali na piętrze?
Niekoniecznie. Póki tej sali nie uruchomimy, będziemy to realizować w głównej sali, tylko najpierw musimy dopracować pewne rzeczy związane z nagłośnieniem.

A jakie są plany względem drugiej sali? Konieczne są zakupy, bo obecnie nie ma tam żadnego wyposażenia kinowego. A to są bardzo duże koszty. Przymierzamy się do tego, ale trudno powiedzieć, czy uda się zrealizować te plany w tym roku. Nie chcę nic obiecywać. W każdym razie chcemy realizować stopniowo nasze zamiary w najbliższym czasie. Pracujemy teraz nad systemem identyfikacji wizualnej kina, czyli logotypem, szyldem, całą kolorystyką. Chcemy, żeby nasz wizerunek robił wrażenie.

Nadal borykacie się ze śmietniskami po seansach?
Wciąż jest to problem. Czasami po seansie zostaje naprawdę bardzo brudna sala. Widzowie zostawiają puste butelki, czasem nawet po alkoholu, który zgodnie z regulaminem jest zakazany, puszki, pudełka z rozsypaną zawartością na podłodze. To jest karygodne i smutne. Staramy się utrzymać pewien standard, dlatego dokładnie sprzątamy salę przed kolejnym seansem. Ale to wszystko wymaga czasu. To skutkuje tym, że pierwszy seans musimy zaczynać już ok. 15.30, co jest dla niektórych porą nie do zaakceptowania. A mógłby się rozpoczynać godz. 16:30, gdybyśmy nie musieli rezerwować tyle czasu na sprzątanie.

Co z tym zrobić?
My możemy apelować, by zachować po sobie porządek. Cóż możemy więcej zrobić?

Rozm. Zbyszek Rybczyński

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzialoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto